sobota, 29 sierpnia 2015

Przyjemna kara

     Molly zarządziła, że jeśli do jutra nic nie zrobią, bo może się okazać, że to fałszywy alarm. Jutro, jeśli Hermiona nie da znaku życia, powiadomią aurorów o zaginięciu dziewczyny.
***
-Podpisz.- nakazał surowym głosem. podał jej pergamin i nie zdążyła przeczytać, tylko podpisała. Było tam, że jest dobrowolnie u koleżanki i, że nie było czasu ich powiadomić.
-Co to jest?- spytała nie będąc pewna czy wolno jej się odzywać, ale chwilowo miała to gdzieś.
-List, żeby się o ciebie nie martwili. Będziesz tu do końca wakacji. Dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego wyślę cię do nich i do szkoły przyjedziesz z nimi. Nikt się nie dowie o tym, że tu byłaś i co tu się działo. Zrozumiano?- warknął ostatnie słowo. Przestraszyła się i trawiła jego wypowiedź kiwając głową z każdym zrozumianym wątkiem.
-Tak.- szepnęła prawie niesłyszalnie.
-Więc teraz przetraw te słowa; ja cię nie kocham, myślę, że ty mnie nie kochasz, my będziemy tu tylko przeżywać...- urwał. Patrząc na nią zrozumiał, że lepiej jak zachowa resztę dla siebie. Ona stara się zrozumieć to co już powiedział.- Nikomu nie piśniesz ani słowa.- zmroził ją wzrokiem. Uroniła nieświadomie łzę, ale nadal patrzyła wprost w raniące ją oczy. Dostrzegła w tych szaro-niebieskich tęczówkach coś, co wydawało się nie pasować do reszty. To był ból.
     Rzucił zaklęcia wyciszające i ochronne na pokój i otworzył klatkę. Szatynka nie ruszyła się z miejsca, więc wszedł i siłą ją wyprowadził.
-To było niekulturalne, Granger. Czeka cię kara za to.- jednym ruchem pchnął ją na łóżko. Pisnęła zdezorientowana. Wpił się w jej delikatne usta. Nie rozchyliła ust, więc brutalnie wbił swój język. Przejechał dłonią po jej talii i wsunął ją pod koszulkę. Drugą opierał się na łóżku, żeby jej nie zmiażdżyć. Nie miało być przyjemnie dla niej. To on miał odczuć rozkosz. Ta jej bezbronność go podniecała. Celowo otarł się przyrodzeniem o jej udo, żeby to poczuła. Prawie brakowało jej powietrza. Odepchnęła go lekko i złapała oddech. Serce biło jej jak po maratonie. Ściągnął z niej koszulkę i zębami rozpiął jej zamek od spodenek. Po chwili już ich nie miała. Nie szamotała się by nie pogorszyć swojej sytuacji. Rzucił okiem na to jak wygląda panna Granger bez swoich ubrań. Była szczupła i nadal się nie broniła przed nim. Szybko ściągnął z niej majtki. Poczuł, że odzienie mu bardzo przeszkadzało. Rozebrał się do slipek.
-Ściągnij.- nakazał patrząc na gotowego do akcji członka. Nie wiedziała czemu jest aż tak podniecony. To wyprzedzało jej myślenie. Posłusznie wykonała rozkaz. Cała się spięła widząc to.- Kładź się.- warknął. Nie chciał, żeby już po pierwszym razie była zniechęcona, więc nie musiała robić mu loda, ani nic innego. Wpił się w nią brutalnie. W tej ciasnocie doszedł poruszając się w niej w przód i w tył. Nie czekał aż się z tym uczuciem oswoi. Nie hamowali odgłosów wydobywających się z ich gardeł.
 ***
-Mamo przyleciała jakaś sowa z listem!- krzyknął Ronald. Gdy zabrał list śnieżnobiała sowa odleciała.
-Przeczytaj.- ponaglił brata George, bo do kuchni przyszli wszyscy. Fred wyrwał mu pergamin i zaczął czytać.
-"Drodzy Przyjaciele. Przepraszam, że nie powiadomiłam Was wcześniej, jestem u przyjaciółki i zostanę u niej do 30 sierpnia. Nie martwcie się o mnie. Pozdrawiam, Hermiona Granger.

Hej, a o to kolejny fragment tejże historii Fremione. To, że dzieje się z Draconem, to się szybko skończy. W szkole będą się kilka razy widzieć. Będzie trochę przykrej akcji, ale wtedy pojawi się Freddie, który ją obroni przed złą częścia świata magicznego ;) (Ale to ujęłam ha ha ha) <Kolejny post w poniedziałek.>  

wtorek, 25 sierpnia 2015

Więzień

     Usłyszała skrzypnięcie jednego ze schodów i nieco się spięła. Postanowiła wziąć w garść strach (albo i różdżkę) i stawić czoła niebezpieczeństwu. Było za wcześnie na Weasley'ów, więc zachowała ostrożność. Wychyliła głowę z pokoju, rozejrzała się. Pusto, ale nie dała się zwieść. "Gdyby ktoś tu był i by go oblać, to będzie mokry i będzie go widać..." koniec myślenia, czas działać.
-Aquamenti!- krzyknęła celując różdżką w schody przed sobą.
***
     Szedł schodami w górę. Niestety jego arystokratyczna gracja nie wystarczyła, żeby przejść niezauważonemu. Jego wróg strzelił w niego strumieniem wody. Peleryna poleciała wraz ze strumieniem i odsłoniła ciało chłopaka. Szybko wyjął różdżkę i ogłuszył Hermionę. Popsuła mu całą akcję. Miał poznać wszystkie tajemnice tej rodziny, ale ta Gryffonka zmieniła ten plan. Zabrał ją prosto do swojej komnaty w Malfoy's Manor. W rogu pokoju wyczarował celę, jakby więzienną. Przyznać mu trzeba, że ma wielki pokój. Takich celi zmieścił by więcej nić 12. Starczyła mu jedna. Specjalnie dla szatynki. Jego plany były iście szatańskie.
     Po przebudzeniu.
-Witaj, Granger.- powiedział tak, jakby jej nazwisko było Bóg wie jaką obrazą. Potarł dłonie o siebie i kontynuował.- Jak zapewne wiesz jesteś poza posiadłością Wieprzley'ów.- zadrwił tak, jak zazwyczaj to robił.
-Malfoy, czego ty ode mnie chcesz?- potarła bolącą głowę.
-Jeśli będziesz grzeczna dostaniesz tylko dobre rzeczy, ale jeśli będziesz niegrzeczna, to... domyśl się panno Wiem-Wszystko.- na koniec jeszcze się zaśmiał, w oku pojawił się ten błysk symbolizujący zabawę. Jasne było też, że panna Granger nie będzie miała do śmiechu. Nie ucieszyła się z tego.
-Dlaczego po prostu mnie nie wypuścisz?
-Bo wiesz, że byłem w Norze.- syknął.
-Możesz to usunąć z mojej pamięci.
-I pozbawić siebie całej radości z posiadania więźnia? To niemożliwe.- takie niby oczywiste, ale z jego ust ta nadmierna troskliwość w słowach nie miała takich intencji, przesiąknięta była trucizną i czymś jeszcze, czego nie wyczuła.

***

     W Norze szybko zorientowano się, że coś jest nie tak. Szukano Hermiony dosłownie wszędzie, nawet w jeziorze. Najbardziej zmartwiony okazał się Ron. Co wkurzyło Freda jeszcze bardziej. Zabawa w śledztwo się, gdy Ginny znalazła mokry dywan i kilka włosów Dracona. Przyjaciele dziewczyny wpadli w panikę.


Bardzo przepraszam za tę przerwę, ale miałam na łowie wizyty u babci, kuzynki, cioci i wiele związanych z tym wydarzeń. Na szczęście już jestem i mam czas. Dam 29.8 kolejną część, a następny post dopiero w poniedziałek.

czwartek, 20 sierpnia 2015

W niezpiezeństwie

Hermiona popłakała się. Przepełniało ja szczęście i zapomniała o całej sytuacji. Wstydzie i innych emocjach. Położyła się i czekała na jakiśkolwiek ruch wszechświata. Do pokoju wkroczyła Ginny.
-Herm? Co tu się stało? Co na ziemi robi mokry ręcznik? Dlaczego się trzęsiesz? Hermiona?- zasypała ją pytaniami. Hermiona była w swoim świecie. Zamyśliła się i tyle.
*"Dobrze, że żartował, co za ulga. Gdyby nie jego okrutne poczucie humoru miałabym traumę. Nie zbliżyłabym się do rodziny Weasley'ów. Biedna Ginny, bardzo się zaprzyjaźniłyśmy ostatnimi czasy."
"Szkoda by ci było Freda. Przyznaj."-dodał głosik w głowie.
"Wcale nie. Obraził mnie i mu nie wybaczę."
"Sama tego chciałaś!"...*
Ruda dała sobie spokój, posprzątała i poszła  spać. Ogarnął je sen. Obydwie zostały porwane do krainy morfeusza, gdzie nie panują żadne zasady.

Nazajutrz Hermiona obudziła się około 12. Zeszła po schodach.Ogarnęły ją zapachy."Gofry, bita śmietana, kakao i nic więcej... Co?Nic więcej?!".Stanęła w drzwiach jadalni. Nikogo tam nie było. Poszła szukać przyjaciół. Przeszły ją ciarki i strach. wyszło na to, że jest całkiem sama. Nawet nad jeziorem nikogo nie było. Do pokoju bliźniaków nie weszła, bo nie miała ochoty widzieć ani jednego z nich. Stwierdziła, że skoro jest sama, to może robić co chce do puki nie przyjdą. Na stole była znalazła karteczkę.
Droga Hermiono, jesteśmy na Pokątnej. Nie chcieliśmy cię budzić. Spokojnie tobie też kupimy książki. Będziemy po 14. Śniadanie jest w lodówce.
Otwarła lodówkę, ale jedyne co znalazła godnego uwagi, to miska z czymś czego nie widzi. A na tej misce kartka.
Hermiono, to masa na gofry.
Od razu zrobiło się jasno. Musiała zrobić sobie gofry sama. Zrobiła 3 gofry. Pierwszego spaliła, więc niema czwartego. Pojadła, wypiła herbatę i poszła do mini biblioteczki, którą wzięła ze sobą z domu. Chciała przeczytać "Eliksiry 6 poziomu", ale coś krążyło jej po głowie. Przeczucie, że nie jest sama, ale dobre przeczucie. Gdyby było złe zamartwiałaby się, ale zbagatelizowała je. Nie powinna tego robić.
***
-Och, jaka męcząca podróż. -jęknął sam do siebie chłopak w pelerynie niewidce. "Weasley'ów niema w domu, więc nikt mi nie przeszkodzi w moich planach. Pójdę na górę. A co jeśli ktoś tu jest? Wyciągnę różdżkę, bo mnie nie zobaczy, ale usłyszy przez te głupie, stare drewniane schody, które cały czas skrzypią! Spokój Draco... Spokój, opanuj się. Może warto pomyśleć o celu miast denerwować się na ten ohydny dom...."
CDN

No nareszcie jest. Miał być wczoraj, ale byłam bardzo zajęta i nie miałam czasu napisać nawet kilku zdań, a wróciłam bardzo zmęczona. Liczę, że zostawisz komentarz. 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Wyrzuty sumienia cz.2

Ginny zastała przyjaciółkę w złym stanie. Była zdruzgotana tym,  w co się wkopała. Szlochała w dłonie. Rudowłosa usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.
-Miona. Wszystko dobrze?- spytała czule.
-Oooch...Ginnyyy...- i kolejna fala szlochów, tum razem już przytulała kumpelę.
-Co się stało. Czy to George?- drążyła delikatnie temat. Poczuła, że kiwa głową.- Zabiję drania!- warknęła w przestrzeń.

Nie zeszły na obiad. To obiad przyszedł do nich, dzięki Harremu, który się martwi o wszystko inne, tylko nie o siebie.

Szatynka zdążyła zapomnieć o  Georgu. Poszła wziąć prysznic. Niestety jej ubrania byly morke, a różdżka w "jej" pokoju. Nie zastanawiała się długo i wyszła owinięta w ręcznik. W pokoju zastała tylko rudzielca, który, jak widać, jej nie widzi. Patrzy przez okno.
Usłyszał zamykane drzwi j momentalnie się odwrócił. Takiego widoku się nie spodziewał. Hermiona naga owinięta luźno ręcznikiem. Spłonęła rumieńcem. Poczuł, że w spodniach robi mu się ciasno. Miał ochotę odwołać tą przysługę, ale nie po tym co zobaczył. Zapragnął tego jeszcze bardziej. Musiał przyznać- dziewczyna ma kształty.
"Mogę zapaść sie pod ciebie ziemio? Proszę... Dobra. Błagam! Zabierzcie mnie od niego!" wewnątrz rzuciła się do ucieczki, ale ciałem ani drgnęła, tylko przygryzła wargę.
"Trzymajcie mnie, bo sie na nią rzucę jak jakieś zwierzę na ofiarę. Patrzyli tępo w swoje oczy. Rudzielec coraz był coraz bardziej podniecony. Odczuwał swoją erekcję i był zupełnie jej świadomy. Wzrok panny Granger mimowolnie opadał mierząc go wzrokiem. Gdy dostrzegła wypukłość w spodniach cala się spięła.
Zrobił krok w jej stronę. Cofnęła się przylegając do ściany. Ręcznik opadł odsłaniając całe jej ciało.
Zatrzymał wzrok na jej piersiach. Potem zjechał na krocze. Nie przyszło jej do głowy się zasłonić.
"Zachowuję się jak jakiś zboczeniec" pomyślał i zakrył oczy dłońmi. Korzystając podniosła ręcznik i ciasno się min owinęła. Z szafy wyciągnęła suche ubrania i zaczęła się w nie ubierać.
Odsłonił oczy, gdy ubrana była w samą bieliznę. Szybko narzuciła koszulkę. Wystraszyła się, gdy się odwróciła, bo George stał bardzo blisko niej.
-Obróć się do mnie tyłem, nic ci nie zrobię.- zapewnił ją, ale nie była pewna. Objął ją w talii i otarł się o jej udo przyrodzeniem.- To ty zrobiłaś. Innym razem wykorzystam przysługę. Chciałem tylko zażartować. Wybacz.- mówił skruszony. Ulżyło jej. Nie ukrywała tego.
-Wyjdź.- spełnił ten rozkaz i zostawił ją samą.
"Nie powinieneś był tak żartować, to twoja przyjaciółka. Będziesz musiał błagać o wybaczenie." podpowiadał mu głosik w głowie.

Tym razem też tylko trochę, bo to ze względu na pogodę przebywam częściej na dworze niż w domu. 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wyrzuty sumienia cz.1

-George, ja nie mogę.- uroniła łzę odpychając od siebie rudzielca.
-Więc wcześniej to było na pokaz?- zakpił.
-Tak, George!- podniosła wzrok i całą swoją siłę skupiła na wypchnięciu intruza z pokoju przyjaciółki.
-Nigdzie nie idę.- warknął i przesunął się o krok w stronę drzwi tak, że Herm padła na niego całym ciężarem. Złapał ją.- Wykorzystuję przysługę.
-Więc co mam zrobić?- zapytała udawanym spokojem. Czuła, że nie będzie w stanie tego zrobić bez wylanych łez. Bliźniak udawał, że myśli. Wiedział czego chce, ale bał się skrzywdzić "siostry". Postanowił zmienić odrobinę plany, ale w taki sposób, żeby to on czerpał z tego przyjemność.
-Zrobisz- zamknęła oczy i dumnie uniosła głowę słuchając ciszy pomiędzy słowami.- mi- przełknęła ślinę i spięła się oczekując ostatniego słowa. Była przekonana, że to będzie to słowo.- loda.
Zamarła, nie pomyliła się. Starała się go wykiwać i tego nie zrobić. Szukała drogi ucieczki.
-Daj mi czas nastawić się psychicznie.- zażądała. Skinął głową i na odchodne rzucił jej "będę wieczorem". Przestraszyła się. Cała drżała. Usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Była całkowicie bezradna. On nie odpuści, była tego świadoma. Poczuła się winna temu biegowi zdarzeń. Gdyby tylko nie prosiła go o pomoc. Możliwe, że uniknęłaby tego. "Nie Hermiono, to nie miałoby szansy na wydarzenie się, gdyby nie to, że zawsze narozrabiasz. Teraz musisz to posprzątać." mówiła do siebie w myślach.
-Do wieczora mi daleko.- szepnęła by dodać sobie otuchy. Nie obchodziło ją czy dobrze to zrobi, czy źle. Obchodziło ją to czy uda jej się tego uniknąć.
***
"Muszę jej to jakoś ułatwić... wiem! Dam jej trochę alkoholu na rozluźnienie atmosfery." myślał idąc w nieokreślonym kierunku. Napotkał na swej drodze młodszą siostrzyczkę.
-Cześć, George. George!- podniosła głos, bo brat nawet nie zareagował, szedł dalej.
-O,cześć siostra.
-A coś ty taki szczęśliwy?-spytała podejrzliwie.
-Idź do Hermionki. Coś jest dziś nie w humorze.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Pomoc Georga

Oderwała się od niego i uciekła gdzie pieprz rośnie (w stronę Nory). Biegła bardzo szybko, nie posądzałaby siebie nawet o posiadanie zdolności tak szybkiej ucieczki.

3 tygodnie udawało jej się unikać Freda, jednak nie było to proste. Próbował się z nią skontaktować i zapytać czy wszystko ok poprzez swojego bliźniaka. Z pomocą Ginny jakoś przetrwała. Niestety podczas prostych czynności rozmyślała o młodszym bliźniaku. Karciła się za takie myśli, ale na marne, bo on zatruwał jej życie. Tak być nie mogło. Musiała to zakończyć. Postanowiła pójść do Freda i kazać mu powiedzieć, że nic do niej nie czuje. Może wtedy by jej ulżyło?

Wstała od stołu po kolacji i zapukała do drzwi. Otworzył najstarszy z synów Molly i Artura, który się jeszcze nie wyprowadził.
-Cześć Mionka.- przywitał ją niezwykle promiennie.- Myślałem, że nie masz ochoty na rozmowę z żadnym z n...- przerwała mu kładąc dłoń na jego ustach, a później się do niego przytuliła. Dziwne było to co poczuł George. Poczuł podniecenie, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Objął ją delikatnie.
-Życz mi powodzenia.- uśmiechnął się i został pociągnięty za rękę do swojego pokoju.- Usiądź- szepnęła, a gdy wykonał rozkaz usiadła na jego kolanach i wtuliła się w niego tak, że poczuła ciepło bijące od niego. Lecz nie tylko to... domyśliła się, że to przez nią w jego spodniach robi mu się ciasno. Jednak nie zaprzestała przytulania się.
-George. Jak przyjdzie Fred musisz mi pomóc...- objaśniła chłopakowi swój szatański plan. Chciała tylko, żeby Fred ją obrażał i wyzywał. Liczyła, ze jest to pewnego rodzaju sposób na pozbycie się go ze swojego umysłu.
-No, nie jestem przekonany. Co z tego będę miał?
-Przysługę.
-Więc się zgadzam.

W końcu do pokoju wpada oczekiwana osoba.
-Och, George...- westchnęła między pocałunkami. W końcu oderwali się od siebie zauważając Freda.
-Bracie, wiedziałeś, że z niej jest taka...- nie dokończył, ponieważ Mionka oblizała jego usta i wsunęła język dalej łaskocząc go w podniebienie. Sam też oddawał pocałunek, ale jednak brat nie mógł dłużej patrzeć na tę parkę.
-George. Wyjdź.- posłusznie wyszedł nie oglądając się za siebie.- Hermiona, tak szybko się pozbierałaś? Z dnia na dzień kleisz się do mojego brata?
-Z dnia na dzień? To trwa już ponad 2 tygodnie!- podniosła głos mierząc go spojrzeniem wściekłego bazyliszka.
-Nie sądziłem, że w ogóle stać cię na coś takiego.- powiedział, gdy zaczęła się do niego przystawiać.- Jesteś zwykłą dziwką!!!- wtedy ta trzasnęła go w policzek i wróciła do siebie.
-Dziękuję George.- przytuliła go, gdy ten chciał wiedzieć czy plan się udał.- Udało się.
-Więc czemu płaczesz?- zdziwił się.
-Nie myślałam, że to będzie boleć aż tak.
-Ciiii... jestem przy tobie.- głaskał ją po włosach przytulając do swej piersi. Starał się ją uspokoić, ale nie dawał sobie rady, więc uniósł swą dłonią jej głowę do góry, pochylił się i pocałował namiętnie, czule i nieszczerze.

Cześć, tu kolejny post. Dedykuję go Kamili. Może chociaż jeden komentarz??? Brak motywacji. =(

sobota, 15 sierpnia 2015

"Jutro masz ją przeprosić..."

-O co ci chodzi? Myślałam, że ci dobrze. Ze mną. Ale jak wolisz.- to chwilowe szaleństwo zamieniło się w złość, oburzenie, a nawet można powiedzieć załamanie.
-Hermiona, otrząśnij się. Gdyby to poszło dalej nie byłabyś już dziewicą, a może nawet zaszłabyś w ciążę... masz 17 lat, nie przesadzaj.- chwycił ją za ramiona i dzięki temu zaczęła wolno kojarzyć fakty.
-Dalej, dziewicą, ciążę...?- po swojej wypowiedzi zrobiła wielkie oczy i przytuliła rudzielca bardzo mocno.- Dziękuję Freddie- szepnęła jeszcze.
-Spokojnie. - chwila ciszy- A chyba mi się coś należy?- ten jego psotny wzrok. Pozornie nie mogła mu się oprzeć, a jednak udawało jej się to. Odsunęła się by spojrzeć w jego brązowe, uwodzące tęczówki. Uśmiechnęła się i stanęła na palcach by na jego policzku złożyć całusa.
-Nie mam już siły iść.- marudziła w drodze, która im się dłużyła. Fred nie przemyślał niczego i posadził szatynkę na kamieniu. Chwilę później założył sobie jej nogi na biodra tak, że go oplatała. Jej ręce założył sobie za szyję, podniósł ją i kazał się trzymać. Tak dotarli do celu. Hermiona cały czas słuchała tego, jak szybko bije jego serce, nie zwalniało. Zeszła z niego dopiero pod drzwiami pokoju przyjaciółki.
-Dobran...- zaczęła, ale nie skończyła, bo Fred zachłannie wpił się w jej wargi.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi.- szepnął i nim się otrząsnęła z tego, nie było go już. Wkroczyła do pomieszczenia, które miała najbliżej. Ginny od razu widziała, że coś się nie zgadza. Jej przyjaciółka miała nienaturalnie czerwone policzki i uśmiech od ucha do ucha.
-Gadaj, co się stało. Ty i mój brat?- od razu ją przejrzała, ale nie wiedziała, co za odpowiedź dostanie.
-Ach Fred...- Mionka nawet nie usłyszała słów rudej, nadal była w swoich marzeniach. Usiadła na swoim łóżku.- O cześć Gin. Skąd się tutaj wzięłaś?
-Zgaduję, że całowaliście się z Fredem.- druga Gryffonka tylko kimnęła głową na tak.
-Dobra, jest już późno, idziemy spać.- zagadnęła starsza. Ginewra nawet się nie odezwała, bo słowa zastąpiły pochrapywania z jej strony.
Panna Granger zaśmiała się i położyła na drugim boku. Ona równie szybko zasnęła.
***
-Uuuu... ktoś tu jest w siódmym niebie...- przywitał bliźniaka George.
-Tak. A żebyś wiedział. Kilka moich marzeń się spełniło, ale źle dla samego siebie postąpiłem... z myślą o jej dobrze.- to bardzo zszokowało starszego, więc ten drugi westchnął i opowiedział wszystko.
...
-Kurcze jak mogłeś jej powiedzieć, że jesteście przyjaciółmi. To ją mogło bardzo zranić. Jutro masz ją przeprosić i wszystko naprawić. A teraz idź spać.- George może i był dla niego wyrozumiały, ale co jak co, Hermiona jest dla niego jak siostra.

Następnego dnia bliźniacy wstali wypoczęci. Zeszli na dół na śniadanie. Zdziwiło ich, że inni już jedzą, nie czekają nie nich. Usiedli obok siebie. George zmusił wzrokiem, żeby właśnie Fred usiadł obok szatynki. Sam zaś miał z drugiej strony Ronalda.
Gdy skończyli już jeść starszy bliźniak szturchnął drugiego na znak, że teraz może z nią porozmawiać.
-Hermiona?- zaczepił ją. Odwróciła się w jego stronę.
-Hmmm...
-Za 15 minut przy jeziorze.-wstał i wyszedł. Był w umówionym miejscu, czekał na nią.
-George o co chodzi?- spytała jego brata, bo może on coś wiedział.
-Jesteś na niego obrażona za wczoraj?
-Odrobinkę, ale... -patrzył na nią znudzonymi kłamstwami oczami.- Dobra, boli to jak nie wiem.
-To idź do niego już teraz.

Wstała od stołu i powiedziała wszystkim, że idzie się przewietrzyć. W rzeczywistości gnała błoniami do Freda. Nie chciała, żeby ją przepraszał, bo to za mało. Nie przyznała się nawet najlepszej przyjaciółce, że w nocy płakała.
Była na miejscu. Usiadła na kamieniu obok starszego rudzielca.
-Hermiona, ja...- przełknął ślinę głośno.- Ja przepraszam. Jestem w związku z Angeliną.
-Freddie, wiem to, a zwykłe przepraszam nie wystarczy. Po za tym to nie mnie powinieneś przepraszać.- ostatnie zdanie warknęła idąc w kierunku Nory. Łzy lały jej się strumieniami po policzkach. Dogonił ją i chwycił za dłoń, próbowała ją wyrwać, ale jej to nie wyszło, bo on był silniejszy. Pociągnął ją w swoją stronę, obróciła się padając na niego.- Żegnaj Freddie.- tylko ona tak na niego mówi. Nikomu innemu to do głowy nie przyszło. To bodło go prosto w serce. Jej usta wymawiają  te słowo tak cudownie. Nie można się wtedy pohamować. Musiał to zrobić. Pocałował ją czule. Brakowało mu dotyku jej języka, ale nie zrobił tego.

Hej liczę na pozytywny komentarz, chociaż jeden... proszę Was.