Oderwała się od niego i uciekła gdzie pieprz rośnie (w stronę Nory). Biegła bardzo szybko, nie posądzałaby siebie nawet o posiadanie zdolności tak szybkiej ucieczki.
3 tygodnie udawało jej się unikać Freda, jednak nie było to proste. Próbował się z nią skontaktować i zapytać czy wszystko ok poprzez swojego bliźniaka. Z pomocą Ginny jakoś przetrwała. Niestety podczas prostych czynności rozmyślała o młodszym bliźniaku. Karciła się za takie myśli, ale na marne, bo on zatruwał jej życie. Tak być nie mogło. Musiała to zakończyć. Postanowiła pójść do Freda i kazać mu powiedzieć, że nic do niej nie czuje. Może wtedy by jej ulżyło?
Wstała od stołu po kolacji i zapukała do drzwi. Otworzył najstarszy z synów Molly i Artura, który się jeszcze nie wyprowadził.
-Cześć Mionka.- przywitał ją niezwykle promiennie.- Myślałem, że nie masz ochoty na rozmowę z żadnym z n...- przerwała mu kładąc dłoń na jego ustach, a później się do niego przytuliła. Dziwne było to co poczuł George. Poczuł podniecenie, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Objął ją delikatnie.
-Życz mi powodzenia.- uśmiechnął się i został pociągnięty za rękę do swojego pokoju.- Usiądź- szepnęła, a gdy wykonał rozkaz usiadła na jego kolanach i wtuliła się w niego tak, że poczuła ciepło bijące od niego. Lecz nie tylko to... domyśliła się, że to przez nią w jego spodniach robi mu się ciasno. Jednak nie zaprzestała przytulania się.
-George. Jak przyjdzie Fred musisz mi pomóc...- objaśniła chłopakowi swój szatański plan. Chciała tylko, żeby Fred ją obrażał i wyzywał. Liczyła, ze jest to pewnego rodzaju sposób na pozbycie się go ze swojego umysłu.
-No, nie jestem przekonany. Co z tego będę miał?
-Przysługę.
-Więc się zgadzam.
W końcu do pokoju wpada oczekiwana osoba.
-Och, George...- westchnęła między pocałunkami. W końcu oderwali się od siebie zauważając Freda.
-Bracie, wiedziałeś, że z niej jest taka...- nie dokończył, ponieważ Mionka oblizała jego usta i wsunęła język dalej łaskocząc go w podniebienie. Sam też oddawał pocałunek, ale jednak brat nie mógł dłużej patrzeć na tę parkę.
-George. Wyjdź.- posłusznie wyszedł nie oglądając się za siebie.- Hermiona, tak szybko się pozbierałaś? Z dnia na dzień kleisz się do mojego brata?
-Z dnia na dzień? To trwa już ponad 2 tygodnie!- podniosła głos mierząc go spojrzeniem wściekłego bazyliszka.
-Nie sądziłem, że w ogóle stać cię na coś takiego.- powiedział, gdy zaczęła się do niego przystawiać.- Jesteś zwykłą dziwką!!!- wtedy ta trzasnęła go w policzek i wróciła do siebie.
-Dziękuję George.- przytuliła go, gdy ten chciał wiedzieć czy plan się udał.- Udało się.
-Więc czemu płaczesz?- zdziwił się.
-Nie myślałam, że to będzie boleć aż tak.
-Ciiii... jestem przy tobie.- głaskał ją po włosach przytulając do swej piersi. Starał się ją uspokoić, ale nie dawał sobie rady, więc uniósł swą dłonią jej głowę do góry, pochylił się i pocałował namiętnie, czule i nieszczerze.
Cześć, tu kolejny post. Dedykuję go Kamili. Może chociaż jeden komentarz??? Brak motywacji. =(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz