sobota, 15 sierpnia 2015

"Jutro masz ją przeprosić..."

-O co ci chodzi? Myślałam, że ci dobrze. Ze mną. Ale jak wolisz.- to chwilowe szaleństwo zamieniło się w złość, oburzenie, a nawet można powiedzieć załamanie.
-Hermiona, otrząśnij się. Gdyby to poszło dalej nie byłabyś już dziewicą, a może nawet zaszłabyś w ciążę... masz 17 lat, nie przesadzaj.- chwycił ją za ramiona i dzięki temu zaczęła wolno kojarzyć fakty.
-Dalej, dziewicą, ciążę...?- po swojej wypowiedzi zrobiła wielkie oczy i przytuliła rudzielca bardzo mocno.- Dziękuję Freddie- szepnęła jeszcze.
-Spokojnie. - chwila ciszy- A chyba mi się coś należy?- ten jego psotny wzrok. Pozornie nie mogła mu się oprzeć, a jednak udawało jej się to. Odsunęła się by spojrzeć w jego brązowe, uwodzące tęczówki. Uśmiechnęła się i stanęła na palcach by na jego policzku złożyć całusa.
-Nie mam już siły iść.- marudziła w drodze, która im się dłużyła. Fred nie przemyślał niczego i posadził szatynkę na kamieniu. Chwilę później założył sobie jej nogi na biodra tak, że go oplatała. Jej ręce założył sobie za szyję, podniósł ją i kazał się trzymać. Tak dotarli do celu. Hermiona cały czas słuchała tego, jak szybko bije jego serce, nie zwalniało. Zeszła z niego dopiero pod drzwiami pokoju przyjaciółki.
-Dobran...- zaczęła, ale nie skończyła, bo Fred zachłannie wpił się w jej wargi.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi.- szepnął i nim się otrząsnęła z tego, nie było go już. Wkroczyła do pomieszczenia, które miała najbliżej. Ginny od razu widziała, że coś się nie zgadza. Jej przyjaciółka miała nienaturalnie czerwone policzki i uśmiech od ucha do ucha.
-Gadaj, co się stało. Ty i mój brat?- od razu ją przejrzała, ale nie wiedziała, co za odpowiedź dostanie.
-Ach Fred...- Mionka nawet nie usłyszała słów rudej, nadal była w swoich marzeniach. Usiadła na swoim łóżku.- O cześć Gin. Skąd się tutaj wzięłaś?
-Zgaduję, że całowaliście się z Fredem.- druga Gryffonka tylko kimnęła głową na tak.
-Dobra, jest już późno, idziemy spać.- zagadnęła starsza. Ginewra nawet się nie odezwała, bo słowa zastąpiły pochrapywania z jej strony.
Panna Granger zaśmiała się i położyła na drugim boku. Ona równie szybko zasnęła.
***
-Uuuu... ktoś tu jest w siódmym niebie...- przywitał bliźniaka George.
-Tak. A żebyś wiedział. Kilka moich marzeń się spełniło, ale źle dla samego siebie postąpiłem... z myślą o jej dobrze.- to bardzo zszokowało starszego, więc ten drugi westchnął i opowiedział wszystko.
...
-Kurcze jak mogłeś jej powiedzieć, że jesteście przyjaciółmi. To ją mogło bardzo zranić. Jutro masz ją przeprosić i wszystko naprawić. A teraz idź spać.- George może i był dla niego wyrozumiały, ale co jak co, Hermiona jest dla niego jak siostra.

Następnego dnia bliźniacy wstali wypoczęci. Zeszli na dół na śniadanie. Zdziwiło ich, że inni już jedzą, nie czekają nie nich. Usiedli obok siebie. George zmusił wzrokiem, żeby właśnie Fred usiadł obok szatynki. Sam zaś miał z drugiej strony Ronalda.
Gdy skończyli już jeść starszy bliźniak szturchnął drugiego na znak, że teraz może z nią porozmawiać.
-Hermiona?- zaczepił ją. Odwróciła się w jego stronę.
-Hmmm...
-Za 15 minut przy jeziorze.-wstał i wyszedł. Był w umówionym miejscu, czekał na nią.
-George o co chodzi?- spytała jego brata, bo może on coś wiedział.
-Jesteś na niego obrażona za wczoraj?
-Odrobinkę, ale... -patrzył na nią znudzonymi kłamstwami oczami.- Dobra, boli to jak nie wiem.
-To idź do niego już teraz.

Wstała od stołu i powiedziała wszystkim, że idzie się przewietrzyć. W rzeczywistości gnała błoniami do Freda. Nie chciała, żeby ją przepraszał, bo to za mało. Nie przyznała się nawet najlepszej przyjaciółce, że w nocy płakała.
Była na miejscu. Usiadła na kamieniu obok starszego rudzielca.
-Hermiona, ja...- przełknął ślinę głośno.- Ja przepraszam. Jestem w związku z Angeliną.
-Freddie, wiem to, a zwykłe przepraszam nie wystarczy. Po za tym to nie mnie powinieneś przepraszać.- ostatnie zdanie warknęła idąc w kierunku Nory. Łzy lały jej się strumieniami po policzkach. Dogonił ją i chwycił za dłoń, próbowała ją wyrwać, ale jej to nie wyszło, bo on był silniejszy. Pociągnął ją w swoją stronę, obróciła się padając na niego.- Żegnaj Freddie.- tylko ona tak na niego mówi. Nikomu innemu to do głowy nie przyszło. To bodło go prosto w serce. Jej usta wymawiają  te słowo tak cudownie. Nie można się wtedy pohamować. Musiał to zrobić. Pocałował ją czule. Brakowało mu dotyku jej języka, ale nie zrobił tego.

Hej liczę na pozytywny komentarz, chociaż jeden... proszę Was.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz