Molly zarządziła, że jeśli do jutra nic nie zrobią, bo może się okazać, że to fałszywy alarm. Jutro, jeśli Hermiona nie da znaku życia, powiadomią aurorów o zaginięciu dziewczyny.
***
-Podpisz.- nakazał surowym głosem. podał jej pergamin i nie zdążyła przeczytać, tylko podpisała. Było tam, że jest dobrowolnie u koleżanki i, że nie było czasu ich powiadomić.
-Co to jest?- spytała nie będąc pewna czy wolno jej się odzywać, ale chwilowo miała to gdzieś.
-List, żeby się o ciebie nie martwili. Będziesz tu do końca wakacji. Dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego wyślę cię do nich i do szkoły przyjedziesz z nimi. Nikt się nie dowie o tym, że tu byłaś i co tu się działo. Zrozumiano?- warknął ostatnie słowo. Przestraszyła się i trawiła jego wypowiedź kiwając głową z każdym zrozumianym wątkiem.
-Tak.- szepnęła prawie niesłyszalnie.
-Więc teraz przetraw te słowa; ja cię nie kocham, myślę, że ty mnie nie kochasz, my będziemy tu tylko przeżywać...- urwał. Patrząc na nią zrozumiał, że lepiej jak zachowa resztę dla siebie. Ona stara się zrozumieć to co już powiedział.- Nikomu nie piśniesz ani słowa.- zmroził ją wzrokiem. Uroniła nieświadomie łzę, ale nadal patrzyła wprost w raniące ją oczy. Dostrzegła w tych szaro-niebieskich tęczówkach coś, co wydawało się nie pasować do reszty. To był ból.
Rzucił zaklęcia wyciszające i ochronne na pokój i otworzył klatkę. Szatynka nie ruszyła się z miejsca, więc wszedł i siłą ją wyprowadził.
-To było niekulturalne, Granger. Czeka cię kara za to.- jednym ruchem pchnął ją na łóżko. Pisnęła zdezorientowana. Wpił się w jej delikatne usta. Nie rozchyliła ust, więc brutalnie wbił swój język. Przejechał dłonią po jej talii i wsunął ją pod koszulkę. Drugą opierał się na łóżku, żeby jej nie zmiażdżyć. Nie miało być przyjemnie dla niej. To on miał odczuć rozkosz. Ta jej bezbronność go podniecała. Celowo otarł się przyrodzeniem o jej udo, żeby to poczuła. Prawie brakowało jej powietrza. Odepchnęła go lekko i złapała oddech. Serce biło jej jak po maratonie. Ściągnął z niej koszulkę i zębami rozpiął jej zamek od spodenek. Po chwili już ich nie miała. Nie szamotała się by nie pogorszyć swojej sytuacji. Rzucił okiem na to jak wygląda panna Granger bez swoich ubrań. Była szczupła i nadal się nie broniła przed nim. Szybko ściągnął z niej majtki. Poczuł, że odzienie mu bardzo przeszkadzało. Rozebrał się do slipek.
-Ściągnij.- nakazał patrząc na gotowego do akcji członka. Nie wiedziała czemu jest aż tak podniecony. To wyprzedzało jej myślenie. Posłusznie wykonała rozkaz. Cała się spięła widząc to.- Kładź się.- warknął. Nie chciał, żeby już po pierwszym razie była zniechęcona, więc nie musiała robić mu loda, ani nic innego. Wpił się w nią brutalnie. W tej ciasnocie doszedł poruszając się w niej w przód i w tył. Nie czekał aż się z tym uczuciem oswoi. Nie hamowali odgłosów wydobywających się z ich gardeł.
***
-Mamo przyleciała jakaś sowa z listem!- krzyknął Ronald. Gdy zabrał list śnieżnobiała sowa odleciała.
-Przeczytaj.- ponaglił brata George, bo do kuchni przyszli wszyscy. Fred wyrwał mu pergamin i zaczął czytać.
-"Drodzy Przyjaciele. Przepraszam, że nie powiadomiłam Was wcześniej, jestem u przyjaciółki i zostanę u niej do 30 sierpnia. Nie martwcie się o mnie. Pozdrawiam, Hermiona Granger.
Hej, a o to kolejny fragment tejże historii Fremione. To, że dzieje się z Draconem, to się szybko skończy. W szkole będą się kilka razy widzieć. Będzie trochę przykrej akcji, ale wtedy pojawi się Freddie, który ją obroni przed złą częścia świata magicznego ;) (Ale to ujęłam ha ha ha) <Kolejny post w poniedziałek.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz